niedziela, 28 września 2014

Alterra Odżywka Nawilżająca

Hej dziewczyny! :)
W piątek zrobiłam spore zamówienie w pewnym sklepie internetowym i w tym tygodniu wreszcie zostanę posiadaczką wymarzonej Tangle Teezer, nowego pędzla do bronzera i kilku brytyjskich kosmetyków, m.in MUA! Nie mogę się doczekać, na pewno napiszę o części z nich ahhh :)

Tymczasem chciałam napisać kilka słów o mojej nowej ulubionej odżywce. 
Mam długie włosy. Farbuję je od 13. roku życia. Od jakiegoś czasu farbuję już tylko odrosty, bo chcę zejść do koloru jaśniejszego o kilka tonów do końca tego roku. Myję je codziennie i prostuję dosyć często. Możecie się domyśleć, że nie są w najlepszej kondycji.
Postanowiłam to zmienić i zacząć przywiązywać większą uwagę do tego jakich produktów używam do pielęgnacji moich włosów.
Na ratunek przyszła mi odżywka nawilżająca firmy Alterra. 




Zazwyczaj używałam odżywek Garnier lub Timotei, ale nie czyniły nic szczególnego na moich włosach, dlatego podczas ostatnich zakupów dla odmiany wrzuciłam do koszyka odżywkę Alterra. To był strzał w dziesiątkę! Po pierwsze- bardzo pozytywnie zaskoczył mnie skład i gwarantowane cechy produktu:
* nie zawiera syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwujących
* bez silikonów i parafiny
* nie zawiera substancji pochodzenia zwierzęcego
Odżywka ma gęstą konsystencję, która przyjemnie wmasowuje się we włosy. Ja zostawiam ją na ok. 3 minuty i kiedy ją spłukuję już czuć różnicę. Włosy są wygładzone i nawilżone. Dużo łatwiej się rozczesują. Połączenie aloesu i granatu pachnie zaskakująco dobrze i utrzymuje się na włosach wyjątkowo długo, ja myję włosy późnym wieczorem i następnego dnia nadal go czuję. :)
Jeśli szukacie dobrej odżywki- warto ''zainwestować'' te 9,99zł. Znajdziecie ją w Rossmanie.

Przy okazji Rossmannowych produktów- polecam ten żel pod prysznic, pachnie cudownie i kosztuje zaledwie 3 zł, szaleństwo :)

Miłego popołudnia!


sobota, 20 września 2014

Maybelline Baby Lips

Dobry wieczór! Jak w każdy weekend przychodzę z następną recenzją. 
Zanim pomadki Baby Lips pojawiły się w Polsce, wzdychałam do nich miesiącami oglądając je na tumblr i w zagranicznych filmikach. Kiedy dowiedziałam się, że w wreszcie będą dostępne na polskim rynku, od razu popędziłam do sklepu. Wybrałam wszystkie trzy w wersjach barwiących.


Posiadam trzy wersje- Pink Punch, Peach Kiss i Cherry Me, ale są również wersje transparentne- Mint Fresh, Intense Care i Hydrate. Ponieważ zbliża się zima niedługo pewnie zaopatrzę się w którąś z nich, bo podobno nawilżają znaczenie lepiej, ale o tym innym razem.

Co mnie w nich najbardziej urzekło? Opakowania. Jestem osobą, która przywiązuje uwagę do opakowań i zapachu. Sztyfty są kolorowe, urocze i oryginalne. Dla niektórych pewnie są dziecinne, ale mnie się bardzo podobają. A jak jest z kolorem? Im więcej warstw nakładamy, tym intensywniejszy jest kolor

Niestety swatche na papierze, bo moja skóra przechodzi przez ciężki okres, ale jest ich mnóstwo w internecie.

Zacznijmy od lewej:
Pink Punch- wydaje mi się, że jest najbardziej napigmentowana. Kolor przyrównałabym do gumy balonowej. Na początku może się wydawać zbyt mocny ale po chwili zaczyna się wchłaniać i pozostawia delikatnie różowe usta. Ma owocowy, przyjemny zapach. 
Peach Kiss- jedyna pomadka z brokatem. Na szczęście nie ma go tak dużo, ale ja i tak nie przepadam za brokatem w jakichkolwiek kosmetykach, dlatego tej używam głównie na noc. Sprawuje się nieźle, nawilża i ma słodki smak. Usta po jej nałożeniu są nieco jaśniejsze i myślę, że wygląda to całkiem dobrze, mimo że do nude to tej pomadce daleko. No i pachnie, pięknie brzoskwiniowo!
Cherry Me- mój ulubieniec (co niestety widać po zużyciu). Używam jej bardzo często- tak się do niej przywiązałam że przez wiele miesięcy używałam jej codziennie- i o dziwo po niemal roku nadal mam jej całkiem sporo! Jak sama nazwa mówi, pachnie wiśniowo i zostawia na ustach wiśniowy kolor. Baaaardzo ją lubię i zdecydowanie będę sięgać po następne opakowania. Zawsze mam ją przy sobie.

Uwielbiam te pomadki! Jedną z ich największych zalet jest fakt, że można ich używać bez lusterka. Cena również na plus- 9,99 zł. W UK są droższe, a rzadko zdarza się, żeby u nas było coś taniej. Gdyby tylko lepiej nawilżały, byłyby idealne- ale i tak polecam dla zapachu i efektu jaki dają.

A tymczasem ja dalej zachwycam się wersjami dostępnymi w innych krajach od dawna...




Najbardziej chciałabym chyba wypróbować zestaw z ostatniego zdjęcia- Melon Mania, Twinkle i Yummy Plummy wyglądają obłędnie, ale te z serii Dr Rescue też zachęcają!
Pozostaje mieć nadzieję, że chociaż jeden z tych zestawów się u nas pojawi :)

Które z nich chciałybyście wypróbować najbardziej?
Pozdrowienia!

niedziela, 14 września 2014

Puder idealny? Catrice: All Matte

Witam wszystkich! :)

Dzisiejsza notka będzie o moim ostatnim odkryciu. Mam cerę mieszaną z tendencją do przesuszeń i świecenia w strefie T. Z tego powodu zawsze miałam problem ze znalezieniem dobrego pudru. W ciągu kilku lat wypróbowałam ich całe mnóstwo- z różnych sklepów i różnych firm- Douglas, Oriflame, Essence, Manhattan, Joko, Vipera, Miss sporty, Avon, Rimmel i pewnie wiele innych. Najdłużej byłam wierna Rimmel Stay Matte- używałam go przez ostatni rok, z całą pewnością zużyłam jakieś 5-6 opakowań. Czemu tak dużo? Otóż, nie był on wcale taki dobry- wymagał naprawdę wielu poprawek w ciągu dnia, zaczynałam się świecić już po kilkudziesięciu minutach. Używałam go głównie dlatego, że tyle osób go zachwalało i czekałam na magiczny moment, kiedy i u mnie zacznie czynić cuda. Minął rok i nic takiego się nie wydarzyło, dlatego w poprzednim miesiącu spontanicznie postanowiłam zakupić coś innego. Tym właśnie sposobem dokonałam jednego z najlepszych kosmetycznych zakupów w życiu.





Oto on- puder Catrice: All Matt Plus. Kosztuje 14,99zł i jest go 10g
Jest to średnia pojemność jak na puder, ale cena również nie jest wygórowana. W tym prostym opakowaniu wygląda niepozornie, a jednak jest to pierwszy PRAWDZIWIE MATUJĄCY puder z jakim się w życiu spotkałam. Wstaję wyjątkowo wcześnie, więc swój makijaż wykonuję ok. 5:40 rano, a on sprawia, że nie świecę się przez wiele, wiele godzin. Myślę, że jedna mała poprawka w ciągu dnia wystarczy, ale często nawet ona nie jest potrzebna. Jest raczej bezzapachowy, łatwo nabiera się na pędzel, a nawet trochę kryje- same plusy. Do tego cena jak na puder jest świetna. Jestem z niego bardzo zadowolona i narazie przy nim zostanę. Zdecydowanie będę kupować następne opakowania.
Jeśli macie podobne problemy z cerą, stanowczo mogę polecić ten produkt.
Życzę wszystkim miłej niedzieli! :)

sobota, 6 września 2014

Suchy szampon Batiste Tropical

Witajcie kochani! 

Czy któraś z Was nadal uczęszcza do szkoły? Przede mną jeszcze niecałe dwa lata nauki. Niestety w tym roku zaczęły mi się rozszerzenia i już jest ciężko. Ale jakoś to przetrwam! :)

Dzisiaj coś o suchym szamponie Batiste. Moje włosy mają tendencję do przetłuszczania, więc myję je codziennie, ale i tak zawsze chciałam go wypróbować. Dorwałam go w Biedronce z 10,99 zł, ale wiem, że można je dostać również w Hebe i na wielu stronach internetowych czy nawet na allegro.



Chciałam wersję Cherry, której niestety nie było. Ostatecznie przekonał mnie napis ''coconut'' (już ostatnio pisałam o swojej miłości do kokosa) i wzięłam Tropical. Zapach łączy nuty kokosa, melona, banana, brzoskwini i wanilii, co nawet brzmi dobrze, więc możecie sobie wyobrazić jak pięknie pachnie! :)
Samo opakowanie również mi się podoba. Wygląda nieco jak lakier do włosów w kolorowej puszce ze świetną grafiką. Szampon ma 200 ml, ale myślę, że jest dosyć wydajny. 
Nie zawiera parabenów, silikonów i SLS!
 Należy nim wstrząsnąć, spryskać u nasady włosów, zostawić na chwilę, wmasować i rozczesać. 
Bezpośrednio po aplikacji (przed wmasowaniem) na naszych włosach powinna zostać delikatna biała mgiełka. Właśnie- delikatna, dlatego ważne jest, żeby używać go w odległości ok. 20-30 cm, bo inaczej można przesadzić z jego ilością. 
Wystarczy przeczytać instrukcję, żeby tego uniknąć. Ten biały proszek, to skrobia kukurydziana lub ryżowa, która ma za zadanie wchłonąć nadmiar sebum i zanieczyszczeń z włosów.

Jak to się sprawdza w rzeczywistości? Moim zdaniem naprawdę nieźle! Włosy unoszą się nieco u nasady, są bardziej puszyste. Zapach utrzymuje się dosyć długo. Ja czuję się bardziej świeżo i pewnie. 
Głównym zadaniem suchego szamponu Batiste, jest poprawienie naszego wyglądu i samopoczucia wtedy, kiedy nie mamy warunków na umycie włosów. I tak właśnie jest. Nic nie zastąpi tradycyjnego mycia włosów, ale to dobry ''gadżet'' w podróży, kiedy trzeba spędzić wieeele godzin w samochodzie/autobusie, często w upale. Przyda się też w sytuacjach awaryjnych, dla odświeżenia włosów.
Do tego jest duży wybór zapachów I każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Ja następnym razem chcę wypróbować właśnie Cherry lub Blush.

Miłego dnia i korzystajcie z weekendu! :)